Każda sroka swój ogonek chwali, nie jest zatem tajemnicą, że każda grupa zawodowa wychwala swoje kompetencje a neguje kompetencje innych grup. Stety, albo niestety, sprawa poprawienia naszego godła, czy precyzyjnego określenia barw narodowych, nie jest tematem, któremu sprosta jedna tylko grupa specjalistów, np. heraldyków. Dotyczy to bowiem znaków państwa stosowanych w dość szerokim zakresie, na tyle szerokim by wymagało to pochylenia się nad tematem przez wiele różnych specjalności, tym szerszej grupy, im bardziej szeroko wchodzić będziemy w budowanie identyfikacji wizualnej państwa. Chyba, że znów zrobimy coś częściowo i na chybcika, na zasadzie później się poprawi, dorobi, rozpisze zasady etc.
Przeczytałem na Facebooku komentarz Tadeusza Szumnego, do posta Roberta Fidury. Robert w skrócie postuluje:
„w sprawie poprawek herbu zostawcie to heraldykom; przewrotnie do polityków: ręce precz od Orła Białego ( Srebrnego) ;)”
Nie do końca zgadzam się z Robertem, bo to temat interdyscyplinarny, także obejmujący polityków, ale nieco mnie ruszył komentarz Tadeusza Szumnego, idącego dalej:
„PRZYZNAJĘ RACJĘ!!! Przemądrzali amatorzy okazjonalnie chcący pochwalić się znajomościa sztuki heraldycznej! Nawet co, którzy pokończyli jakieś uczelnie sztuk plastycznych. Sprawy heraldyczne i weksylologiczne pozostawcie tym, którzy naprawdę wiedzą na czym te sztuki tajemne polegają. Politycy, jak już dorwali się do władzy, niech pilnują interesów wyborców, którzy owych polityków sobie wybrali, a nie duperelami.”
Odpowiedziałem:
” ostro i bez sensu. Owszem heraldycy może i wiedzą, nie wszyscy wszystko, ale z rysowaniem i ogarnianiem na czym polega stosowanie współcześnie znaków państwa już dużo gorzej, by nie powiedzieć źle. Pomijam, że wśród tychże odrzuconych „amatorów” jest w tym układzie np. Tadeusz Gajl czy ś.p. Tomasz Seifert, obaj artyści plastycy i heraldycy zarazem. Pomijam, że nie kto inny jak heraldyk Prof. Sławomir Górzyński, prezes Polskiego Towarzystwa Heraldycznego, stwierdził rzecz kuriozalną:
„Gdyby taka księga powstała, byłaby sprzeczna z konstytucją” – można to stwierdzenie znaleźć o tu http://www.rp.pl/…/302169845-Godlo-lepiej-chronione.
Sprawy znaków państwa to także sprawa polityków i wszystkich Polaków, którzy mają się z nimi identyfikować. To, że ktoś ukończył historię nie oznacza wiedzy na każdy temat, a w wypadku państwa jest tu potrzebna wiedza z bardzo wielu dziedzin, w których nie wszyscy heraldycy i weksylolodzy mają wiedzę. Pomijam także, że heraldyka sama wyrosła z amatorszczyzny i dawno już przestała być „sztuką tajemną”.”
Ale sprawa chyba wymaga szerszego odniesienia, bo to sprawa z jednej strony wybiórczego operowania faktami historycznymi przez środowisko heraldyczne, z drugiej zaś, co naturalne, mieszania terminologii zawodowej do języka powszechnego. A wszystko w imię przepchnięcia własnej argumentacji kolanem.
Zacznijmy niejako od podstaw, które heraldycy sami sobie wyznaczają. W wypadku herbów miejskich/ziemskich Komisja Heraldyczna zaleca odwoływanie się do obrazowania na najstarszych zabytkach np. sfragistycznych. I ma to sens. Choć już praktyka odczytania owych obrazowań najstarszych, a właściwie powielania odczytu raz dokonanego, nawet jeśli wątpliwego, ale przez heraldyczny autorytet, może budzić zdziwienie. Wracając jednak do owych zaleceń KH warto zauważyć, że owo zalecenie nagle przestaje być istotne, a to w wypadku herbu państwa. Tu zaczyna się kombinowanie międzyepokowe.
Głównym zastrzeżeniem heraldyków, do obecnego godła, jest jego generalna niezgodność z zasadami sztuki heraldycznej. I tu zgoda. Ale, wbrew pozorom, nie postulują oni powrotu do orła Przemysła II, a zatem pierwszego zabytku sfragistycznego z przedstawieniem orła koronowanego. Nie postulują także narysowania orła od nowa, w zgodzie ze sztuką heraldyczną, co było by logiczne w świetle owych zaleceń Komisji Heraldycznej. Heraldycy postulują zmiany heraldycznie poprawne w niepoprawnym orle obecnym. A niech tam, można i tak. Ale tu zaczyna się kolejne kombinowanie, z koroną. Już nie prześwity między flaur de lis a zupełna zmiana kształtu korony, z otwartej na zamkniętą, jest ważna. Czytam zatem o historyczności i długości występowania takiej korony zamkniętej w herbie Polski, ale ani się kto zająknie, że i owszem, ale NAD tarczą herbową ci ona większość czasu siedziała. Sprawa druga, czyli zamknięta korona tzw. Chrobrego, korona, którą wkładali prawie wszyscy królowie od Łokietka zaczynając. Od Łokietka, gdyż to na jego koronację powstała. Szermują tym argumentem, ale znów pomijają ważną informację – otóż korona Łokietkowa (zwana Chrobrego) w momencie powstania nie miała wzmacniających pałąków i wieńczącego je jabłka królewskiego z krzyżem, te dodano później. Mało tego, nawet po ich dodaniu taka korona nie pojawia się na głowie orła, nadal jest tam otwarta. Nie postulują oni także zmiany kształtu tarczy herbowej, choć uznają go za nie całkiem poprawnie dobrany do orła. W takim kontekście nie dziwi fraza użyta przez Pana Szumnego – „pozostawcie tym, którzy naprawdę wiedzą na czym te sztuki tajemne polegają”. Po takim dictum wcale nie jestem taki pewien czy powinno się to zostawić heraldykom. Bo jest też aspekt zupełnie inny a heraldykom nieznany, czy może nieogarniany, funkcjonowanie znaku państwa we współczesnym świecie, tak jak i każdego innego znaku firmowego, a więc identyfikacja wizualna państwa, jednorodne stosowanie tegoż znaku państwa, sparametryzowane i opisane technicznie a nie jedynie, jak to robią mniej lub bardziej udatnie heraldycy, namalowanie herbu, blazonowanie i zaprojektowanie flagi, bez wnikania co będzie dalej, jak będzie to stosowane z punktu widzenia technologii i materiałów. Nie dziwi więc, choć powinien, z racji pomieszania pojęć, głos prof. Górzyńskiego, cytowany wyżej, jest bowiem kwintesencją rozumienia (raczej kompletnego nie zrozumienia) roli identyfikacji wizualnej państwa przez heraldyków.
Powyżej przykładowy szkic proponowanych zmian w herbie Orła Białego, w mojej interpretacji.
Jest też kwestia symboliki korony zamkniętej i otwartej. Kwestia owej pełnej suwerenności symbolizowanej przez koronę zamkniętą, kwestia jej wyższego rzędu niż otwartej. Ale zaznaczmy od razu, że o ile ma takie rozróżnianie rację bytu historycznie (królestwo), to już nie za bardzo aktualnie (republika). Przykładów nadal funkcjonujących monarchii nie możemy tu przywołać. Przeciwnie są przykładami, że ta symbolika jest związana właśnie z monarchią i aktualna tak długo, jak długo ona trwa. Ta czy inna korona nie zrobi nas bardziej lub mniej suwerennymi. Jesteśmy suwerenni na tyle, na ile sami tak uważamy i na ile tę naszą suwerenność dostrzegają inni. Przykład Czech pokazuje, że można zachować i historyczną koronę w herbie, i być postrzeganym jako państwo suwerenne. Warto także pamiętać, że symbolika korony zamkniętej, nad tarczą herbu, tym mocniej była akcentowana im bardziej państwu tej suwerenności ubywało. Bo mimo uchwalenia Konstytucji 3 maja trudno nie zauważyć zależności królestwa od Rosji, a zatem braku pełnej suwerenności. Co dziwniejsze ta symbolika, jej pojawienie się w herbach ówczesnych, to sprawa czysto polityczna, dokładniej aspiracji politycznych, a więc polityków nie heraldyków. Nie aż tak dawno temu korona zamknięta pojawiła się już na głowie orła, w herbie rządu RP na uchodźtwie. Nie da się zaprzeczyć, że to ukoronowanie miało cel aspiracyjny (suwerenność, której ów rząd z oczywistych powodów nie miał) a co za tym idzie polityczny.
Nie do końca heraldycznie poprawny kształt orła nie jest aż takim problemem, jak się go przedstawia. Na świecie funkcjonuje bardzo dużo godeł państwowych dalece bardziej odbiegających od zasad heraldyki niż nasz herb, czasem wręcz nie heraldycznych. Nie jest problemem wprowadzenie w godle naszego państwa takich czy innych zmian. Rzeczywistym problemem, z jakim borykamy się od lat, jest brak sparametryzowania barw do druku i mediów elektronicznych, brak możliwości skorzystania z oficjalnych plików elektronicznych herbu, brak rysunków technicznych np. tablic urzędowych itp. itd., czyli wszystko to, o czym piszę na tej stronie internetowej i w czerwonej księdze „projekt Orli Dom”. Brak zatem podstawowych narzędzi do posługiwania się godłem państwa jednolicie, bez zmienności detali. Brak opracowania precyzyjnie opisującego znak, jak i wszystkich towarzyszących mu wersji oraz plików użytkowych. Brak księgi znaku. Wprowadzenie zmian, takich czy innych, i opublikowanie wzorca w Dzienniku Ustaw tych problemów nie rozwiąże, ba, bez precyzyjnie opracowanej księgi znaku i towarzyszących plików roboczych będziemy nadal dokładnie w tym samym miejscu, bawiąc się w domyślność i odtwarzanie wzorca.
W tym miejscu od razu chcę przeprosić tych heraldyków, którzy sprawę ogarniają i rozumieją wagę identyfikacji wizualnej państwa, która w niczym godłu państwa nie wadzi a jedynie wspomaga jego egzekucję codzienną. Mógłbym w tym miejscu, trawestując pana Szumnego, napisać: zostawcie sprawę specjalistom projektantom, ale to było by równie niemądre stawianie sprawy. W kwestii znaku państwa, tak z racji jego poprawności historycznej, heraldycznej, jak i projektowej, technologicznej czy materiałoznawczej, potrzeba dużo szerszego spektrum specjalistów niż sami heraldycy. Bo to znak najważniejszy, z którym mają identyfikować się Polacy, ale i prawidłowo stosować, a co za tym idzie nie mieć z nim kłopotów, w tymże stosowaniu (typu – skąd wziąć poprawny plik godła).
Po części poczułem się wywołany do tablicy, tą wypowiedzią pana Szumnego, o amatorach. Fakt, nie jestem heraldykiem, co nie oznacza, że jako projektant nie mam niezbędnej do akurat tego projektu wiedzy, którą przyszło zdobyć, jak do każdego innego projektu znaku, Choć może nieco dłużej i nieco więcej trzeba było ogarnąć. I mimo postawionego sobie celu we własnym projekcie i jakiejś tam już wiedzy, jednak, znając własne braki, korzystałem z wiedzy heraldyka Krzysztofa J. Guzka, członka min. Szkockiego Towarzystwa Heraldycznego, konsultując z nim przemyślenia na temat projektu Orli Dom. Mój projekt jest poprawny, co nie oznacza, że nie można mieć do niego zastrzeżeń, przeciwnie, po to właśnie powstał. By było o czym dyskutować, pokazać o co detalicznie chodzi, a nie mielić słowa w dysputach, gdzie każdy dyskutant podkłada własne wyobrażenia na omawiany temat. Jak dotąd bowiem heraldycy tylko mówili i mówią, nie pokazując nic wizualnie, nie przetwarzając własnych przemyśleń w obraz. Wszyscy zapewne chętnie by się za owo rysowanie orła wzięli, gdyby im zlecono i zapłacono.
Na koniec pozwolę sobie, raz jeszcze, odnieść do cytowanego na początku komentarza, jako puenty. Bo skoro „Sprawy heraldyczne i weksylologiczne pozostawcie tym, którzy naprawdę wiedzą na czym te sztuki tajemne polegają” a z czym się zgadzam w kwestiach wiedzy zawodowej, to i… sprawy projektowania i rysowania pozostawcie tym, którzy naprawdę wiedzą na czym te sztuki tajemne polegają. Sprawy technologii technologom, a materiałowe materiałoznawcom. To oczywiście żart, ale nie do końca, bo jak się takie sklejanie kończy widać po barwach RP, z nieszczęsnym CIELUV dla flagi, bo o barwach herbu zapomniano. A z drugiej strony, jeśli spojrzeć na ikonografię historyczną naszego herbu okresu I Rzeczypospolitej, to łatwo stwierdzić, szczególnie historykowi, że prawie wszystkie przedstawienia herbu wyszły spod ręki wyspecjalizowanych rzemieślników – malarzy snycerzy, kamieniarzy, grawerów, hafciarek a nie spod ręki heraldyków. Ci ostatni stworzyli blazon, ale jego przełożeniem na język obrazu, dodajmy w stylu danej epoki, nie był ich dziełem.
Nie odniosłem się wyżej do jeszcze jednego aspektu, o którym wspomniałem, czyli wpychania terminologii zawodowej (heraldyki), z jej wąską wykładnią znaczeniową, do języka powszechnego, chodzi o nieszczęsne słowo „godło”. Ale o tym, szerzej, napisałem już dwukrotnie: „Godło czy herb” i „Godło, księga i ochrona”. Choć, przestudiowawszy spore opracowanie Jerzego Wrony „Analiza elementów geograficznych i ich symboliki na flagach oraz w herbach państw współczesnego świata”, dochodzę do wniosku, iż heraldyka, tak niechętna terminowi „godło państwowe”, sama zagoniła się w kozi róg. Bo jakże inaczej, skoro w tymże przeczytanym opracowaniu wszystkie te godła państwowe są określane jako „herb”, niezależnie czy są nim rzeczywiście, czy też są pieczęciami lub formami całkowicie aheraldycznymi. Można i tak.
Może nie bespośrednio, ale artykuł po części odnosi się do planowanej zmiany godła państwowego, więc ja mam do tego tematu dwa pytania:
1) Czy wiadomo, co konkretnie ulegnie zmianom w obecnym wizerunku godła?
2) Czy mógłby Pan zgłosić petycję o przyjęcie orła z pańskiego projektu jako oficjalnego wzoru godła RP? Może zabrzmiało dosyć zabawnie, ale patrząc rozsądnie jest to wiele lat pracy i dostosowywania orła do wykorzystania na wielu polach. Oprócz samego godła jest jeszcze cała identyfikacja państwa na nim oparta, orły ministrów, tablice urzędowe, logo promocyjne… No i co ważniejsze jest to już świetnie przygotowany gotowiec. Po co więc starać się coś sklicić w rok (i przyznam, że mam duże obawy co do efektu) skoro pod nosem już takie rzeczy? No nic tylko brać…
Adrianie, na razie wiadomo tyle, że może będą jakieś zmiany, niekoniecznie w samym rysunku orła, być może zmianą będzie dopracowanie ustawy i specyfikacji barw narodowych, może bardziej sprecyzowane zasady posługiwania się. Niestety nie mam większej wiedzy w tym temacie.
Co do Twej propozycji petycyjnej – no cóż nie mam aż takiego parcia, a i sam projekt powstał w nieco innym celu, miał pokazać możliwość dostosowania orła do przyjaźniejszego stosowania, zakres potrzebnego opracowania i zakres użytkowania, a przede wszystkim braki jakie mamy. Jeżeli już, to bardziej widział bym mój projekt jako wersję użytkową, herb mały, do codziennego posługiwania się, pozostawiając oficjalny jakim jest.
Miło mi czytać, że dobrze oceniasz projekt 🙂
Ale tu nie o parcie chodzi, ani nie o osobistą sławę ale o dobro naszych symboli narodowych Panie Andrzeju. Ale do niczego nie namawiam, tylko sugeruję 🙂
Wolałbym jednak, żeby jakieś bardziej znaczące zmiany mimo wszystko zaszły, i to nie tylko w kwestii nazewnictwa w konstytucji ale i rysunku, bo jak sam Pan wielokrotnie zauważył nasz herb posiada wiele słabości i może warto skorzystać z szansy, żeby naprawić jak najwięcej, bo na następną taką szansę możemy czekać bardzo długo.
dla wyjaśnienia – spore grono tych co decydują wie o moim projekcie i wysyłanie petycji niewiele zmieni. Jestem otwarty na wszelkie propozycje, więc ze mną nie ma problemu 🙂 Oczywiste że warto było by wprowadzić zmiany, ale najważniejsze to uregulowanie stosowania na wszystkich poziomach i jednorodnie. Najprościej było by wydać 500 szt księgi i wręczyć posłom i senatorom 🙂 ale koszt spory i kto za to zapłaci?
Szanowny Panie Andrzeju, patrząc na Pańskie powyższe propozycje naszła mnie taka myśl, co pan sądzi o umieszczeniu Orła w polskiej tarczy herbowej nad którą byłaby zamknięta korona. Nurtuje mnie również Pańskie stanowisko odnośnie herbu wielkiego, czy nie należałoby opracować jakiejś majestatycznej wersji z trzymaczami herbowymi itd. jak mają to Holendrzy czy Brytyjczycy celem umieszczenia w najważniejszych salach/budynkach państwowych np. na sali sejmowej zamiast dzisiejszej flagi z przybitym do niej Orłem,
pozdrawiam
szkicową propozycję z umieszczeniem korony zamkniętej zaprezentowałem w tekście. Można by ją potraktować jako herb wielki, natomiast nie jestem przekonany do rozbudowywania herbu na kształt holenderski czy angielski.
Wiem, że pytanie nie było kierowane do mnie, ale chciałem jedynie nadmienić, że różnicowanie herbu wielkiego i herbu małego (w niektórych krajach jest jeszcze i herb średni) nie należy do polskiej tradycji i już chociażby z tego względu nie wydaje się to uzasadnione. Co więcej (chociaż to już moja prywatna opinia) większa ilość herbów w kraju, w którym dużo osób nie zna jednego, obowiązującego wzoru i używa np. wzoru z 1919 r. mogłaby doprowadzić do niezrozumienia, z którym symbolem należy się utożsamiać.
trudno się z tym nie zgodzić, choć pojęcie „herb mały” ma w moim wypadku (projet Orli Dom) jedynie znaczenie rozróżniające wersję oficjalną od wersji roboczej (do powszechnego użytku).